poniedziałek, 31 października 2016

"Portret Doriana Graya"- Oskar Wilde

Ze względu na fantastyczne opinie i moją miłość do klasyki postanowiłam sięgnąć po Portret Doriana Graya Oskara Wilda. Mimo, że tytuł bardzo przypominał mi pewną scenę z filmu, widzianą kiedyś w szkole, która nie bardzo przypadła mi do gustu, postanowiłam przeczytać go i sprawdzić jak spodoba mi się całość.


Portret Doriana Graya jest lekturą opowiadającą o pięknym, skromnym  i bogatym młodzieńcu, który spotyka na swojej drodze dwóch, dość różnych mężczyzn, którzy mają wielki wpływ na jego późniejsze życie. Pierwszym z nich jest Bazyli, malarz zachwycony urodą Doriana do tego stopnia, że postanawia namalować jego portret. Drugi- Lord Henry wkracza do historii podczas prac nad tymże portretem. Za pomocą kilku dobitnych uwag uświadamia młodzieńcowi kruchość jego urody i wieku. Pod wpływem impulsu wywołanego tymi uwagami Dorian wypowiada życzenie. Stwierdza, że oddałby wszystko za cenę pozostania młodym i pięknym. Jak się później okazuje, słowa te mają przynieść brzemienne skutki.


Zarys fabuły jest bardzo ciekawy, ale nie spodziewajcie się bardzo wartkiej akcji, ani wielu zdarzeń, które wywołałyby efekt wielkiego zaskoczenia. Jest to książka psychologiczna, która ma nas skłonić do refleksji. Przygotujcie się na kilka chwil znudzenia, które mogą wkraść się do Was podczas czytania. Nie jest to w żadnym razie minus. Bardziej chodzi mi o bardzo trudny język jakim pisany jest Portret Doriana Graya.

 Książka jest ponadczasowa, ze względu na tematy które porusza. Jest to m.in. temat kultu młodości, celu sztuki czy też ludzkich wad (jak dążenie do popularności). Kolejnym, moim zdaniem bardzo ważnym problemem poruszonym tu, jest wpływ drugiego człowieka na nasze zachowanie. Książka mówi też o pięknie jako rzeczy bardzo kruchej. Możemy się dopatrzeć także wątków związanych z duszą ludzi, a także tego jak grzech na nią wpływa. Dzieje się na kartach tej powieści bardzo wiele i może dlatego czytało mi się ją naprawdę ciężko, a przebrnięcie przez te niecałe 200 stron zajęło mi prawie tydzień.


Bohaterowie w tej powieści są bardzo mocno nakreśleni. Bazyl, który jako artysta jest niezdrowo zafascynowany portretowanym młodzieńcem, Lord Henry- swego rodzaju mentor Doriana, który pobudza w nim chęć do popełniania błędów i ulegania pokusom, wreszcie sam Dorian, jako główny bohater, który stawia nam bardzo ważne pytanie swym zachowaniem- czy przez grzechy można stać się potworem? Są oni bardzo różni, ale każdy jest na swój sposób interesujący.

Podsumowując, mimo języka - pięknego, acz bardzo wymagającego, a także braku wartkiej akcji jest to bardzo ciekawa i skłaniająca do refleksji powieść. Myślę, że każdy powinien sięgnąć po nią i sam wyrobić sobie opinię na tematy poruszane tu przez Wilda. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do przeczytania tej fenomenalnej powieści.

★★★★☆

Miłego dnia!



Udostępnij:

"Hopeless" - Colleen Hoover

★★★★★


 W końcu postanowiłam przedstawić wam moją perełkę, moją miłość, moje kochanie książkowe. To właśnie po tej lekturze Colleen Hoover podbiła moje serce i stała się jedną z moich ulubionych autorek. Muszę was jednak uprzedzić że w jej książkach albo się zakochacie, albo je znienawidzicie i nie będziecie w stanie ich czytać.

Hopeless urzekła mnie ze względu na swój niesamowity klimat. Nie jest to typowy oklepany romans. Ma w sobie "to coś" czego nie ma żadna inna. Jest  oryginalna i nieprzewidywalna. Zdaję sobie sprawę, że takimi banalnymi testami są przesączone prawie wszystkie recenzję, ale te epitety bezbłędnie opisują Hopeless.

Książka jest napisana w formie dziennika naszej głównej bohaterki Sky. Czytając ją mamy wrażenie, że przeżywamy 2 historie: młodzieńczej miłości oraz tajemniczych wspomnień dziewczyny, z okresu dzieciństwa. Chcąc zrozumieć całą książkę oraz sens miłości naszej dwójki musimy wraz ze Sky odkryć prawdę o jej przeszłości. Ciągła niepewność sprawia, że nie możemy oderwać się od książki. Jej historia dosłownie nas pochłania, a kiedy przeczytamy ostatnie zdanie i odłożymy ją na półkę będziemy szczęśliwi, smutni, zdruzgotani, zestresowani, spokojni... będziemy kompletnie wyciśnięci z emocji, a nasze serce pozostanie przy Holderze i Sky.


Podczas czytania nie mogłam powstrzymać się od drobnych notatek na marginesach, żeby wyładować swoją złość na bohaterów, lub okazać radość. W ten sposób w moim egzemplarzu można znaleźć teksty w stylu: "A teraz wchodzę do książki i ich wszystkich zabijam" lub "Kocham Cię, tylko nie przestawaj", po czym stronę dalej: "Przestałeś... zginiesz, już Cię nie lubię. Nawet nie próbuj mnie przepraszać". Był to jedyny sposób na wyładowanie emocji, którymi byłam przesiąknięta podczas tej lektury. Sami widzicie, że żyłam tą książką i bardziej interesowało mnie co stanie się w następnym rozdziale niż fakt, że jeśli w tym momencie się nie położę to będę spała mniej niż 3 godziny.


Jedynym minusem tej książki jest... okładka. Zdaję sobie sprawę, że nie ocenia się książki po okładce, ale jednak każdy lubi ładne opakowania z jeszcze ładniejszą zawartością. Sam pomysł na umieszczenie takiego zdjęcia był bardzo dobry, ponieważ jasno daje nam do zrozumienia, że w środku znajdziemy opowieść o miłości. Dodatkowo uczucie, którym jest przesiąknięte, czyli troska, odgrywa w tej historii bardzo ważną rolę. Pomimo tych zalet uważam, że angielska okładkę jest zdecydowanie ładniejsza. Nie jest tak ckliwa, jak jej polska odpowiedniczka, co czyni ją zwyczajnie przyjemniejszą dla oka.

Hopeless całkowicie mną owładnęła, więc po jej skończeniu czułam ogromną pustkę i ból. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Na szczęście moja ukochana Colleen Hoover stworzyła tom II, czyli Losing Hope. Oczywiście musiałam dostać ją w swoje łapki, więc po kupieniu jej w dniu premiery wróciłam do domu, otworzyłam moją najnowszą perełkę, poczułam ten piękny zapach nowej książki i... przeczytałam ją na jednym wdechu. Niestety jest to temat na następny raz. Na małą zachętę dostaniecie jeden z moich ulubionych cytatów

Życzę wam miłego czytania, a ja uciekam na spotkanie z Wyśnionymi miejscami. Dobranoc, Nox






Udostępnij:

sobota, 29 października 2016

Podsumowanie października 2016

 Październik to jeden z moich ulubionych miesięcy czytelniczych. Pogoda powoduje niemal natychmiastowy wzrost ilości książek, które czytamy. Na dworze pada i wieje, a my siedzimy pod kocem z herbatą zatracając się w wydarzeniach rozgrywających się na ich kartach. Czy można chcieć od życia więcej?

W październiku przeczytałam (uwaga, uwaga) jedenaście książek. Jest to dość duża ilość, zważając na fakt, że na dobre zaczęła się szkoła, która pochłania naprawdę dużą część mojego czasu. Myślę, iż ta liczba jest ściśle związana z zakupem w połowie miesiąca mojego czytnika - Pocketbook Touch HD. Dzięki tej nowości, którą chciałam jak najlepiej poznać, zatraciłam się w czytaniu.

Nadszedł czas na wymienienie pozycji poznanych przeze mnie w październiku:


Od góry:
1. Lauren Oliver Requiem [RECENZJA]
2. Lauren Oliver Pandemonium [RECENZJA]
3. Lauren Oliver Delirium[RECENZJA]
4. Emil Marat i Michał Wójcik Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego ps. Upłaz
5. Adam Mickiewicz Konrad Wallenrod
6. Adam Mickiewicz Dziady

7. Wojciech Drewniak Historia bez cenzury










 
8. Oskar Wilde Portret Doriana Graya











9. Adam Mickiewicz Ballady i romanse











 
10. Rainbow Rowell Załącznik
 [RECENZJA]











11. Kirsty Moseley Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno (brak okładki na zdjęciu ze względu na mój czytnik, który stwierdził, że nie będzie ze mną współpracował...)
 [RECENZJA]






To już wszystkie książki, które pomagały mi przetrwać deszczowy październik.

A teraz życzę Wam miłego dnia i uciekam :)
Udostępnij:

czwartek, 27 października 2016

"Delirium", "Pandemonium" i "Requiem" - Lauren Oliver

★★★★★


 Moja przygoda z trylogią Delirium zaczęła się oczywiście od pierwszego tomu, który leżał na mojej półce naprawdę długo. W przypływie ogromnej ochoty sięgnęłam po niego. Książka ma naprawdę dobre opinie i słyszałam na jej temat  dużo dobrego. Po 7 razy dziś tej samej autorki - Lauren Oliver miałam nadzieje, że wreszcie dostanę w moje ręce trylogię, w której się zakocham. Tak się też stało.
Seria Delirium opowiada o Lenie, która żyje w świecie, w którym miłość uznawana jest za chorobę - amor deliria nervosa. Jest ona zwykłą nastolatką, osieroconą w dzieciństwie i przekonaną o słuszności systemu w którym żyje. Do momentu gdy sama się zakochuje. Staje wtedy przed wyborem - wyleczyć się, czy spróbować żyć kochając.



Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest tu świat wykreowany przez autorkę. Gdy zaczynamy czytać, powoli i systematycznie pogrążamy się w nim, zapominając, że jest on wymyślony! Jest bardzo realistyczny i czuje się klimat roztoczony przez tę książkę. Każdy szczegół jest dopracowany w stu procentach i bez problemu można wniknąć w tamtą rzeczywistość.

Kolejnymi elementami dopełniającymi cały obraz budowany przez autorkę są fantastyczni bohaterowie. Każdy jest bardzo szczegółowo przedstawiony i nakreślony. Główna bohaterka serii jest silną dziewczyną, którą w stu procentach rozumiem i potrafię się z nią zidentyfikować. Nie jest irytująca, co bardzo mi przeszkadza w wielu książkach (żaden szanujący się książkoholik nie pała sympatią do każdego bohatera pierwszoplanowego). Tu jednak mogę Wam powiedzieć, że Lena jest cudowna i naprawdę da się lubić. Bohaterzy drugoplanowi także są dokładnie precyzyjnie wykreowani, co tylko pomaga nam zagłębić się w ten świat jeszcze bardziej.



Atmosfera panująca w tej pozycji jest nie do opisania. Wiem, że nawet jakbym bardzo się starała, to nie byłabym zadowolona z tego jak ją opisałam. Są momenty w których będziecie płakać jak bobry, są też takie, w których będziecie się śmiać do łez. Powoduje to jak dla mnie, że jest ona idealna i wywołuje wszystkie emocje, jakie uwielbiam czuć podczas czytania.

Cała historia tu opisana, mimo że często powtarzana w książkach młodzieżowych, jest naprawdę ciekawa. Nie mogłam się oderwać od czytania, a jak tylko skończyłam pierwszy tom od razu zamówiłam pozostałe. Trzymająca w napięciu, posiadająca ciągłe zwroty akcji i wiele wątków pobocznych, budujących napięcie i wzbudzających ciekawość.

Co także ważne, akcja i historia wiążą się ze sobą. Każda z książek jest jeszcze ciekawsza od poprzedniej. Wszystkie pozycje są jak dla mnie na tym samym idealnym poziomie, który trzymają nie zwracając uwagi na nic. Mimo, że jest to około tysiąca stron to uważam, iż z każdej strony na stronę akcja rozwija się coraz bardziej nie tracąc rozpędu.

Podsumowując, jest to najlepsza trylogia jaką miałam przyjemność czytać. Bardzo wciągająca fabuła, cudowni bohaterowie, realistyczny świat i niespodziewane zwroty akcji.... Czy można chcieć czegoś więcej? Koniecznie musicie przeczytać tę trylogię!!!

Miłego dnia!!!


Udostępnij:

wtorek, 25 października 2016

"Fangirl" - Rainbow Rowell


Sięgając po tą książkę byłam przekonana, iż będzie ona równie ciekawa co mój ostatni skarb wydany przez Raibow Rowell, a mianowicie Eleonora i Park. Niestety byłam w ogromnym błędzie. Fałszywe nadzieje rozpaliła we mnie również tematyka książki, która jest mi niezmiernie bliska, gdyż sama jestem zapaloną FanGirl. Doskonale rozumiałam podejście do życia głównej bohaterki, lecz nawet to nie uchroniło prawie 500 stronicowej książki przed porażką w moich oczach.

Sam pomysł na książkę oraz ukształtowanie i przedstawienie głównych bohaterów było bezbłędne. Wydawałoby się, że tak sprawna pisarka jak Rowell zbuduje na tych solidnych fundamentach historię jeszcze lepszą od poprzedniej. Z bólem serca odkryłam, że nie jest to książka, którą czyta się na jednym wdechu. Cała akcja jest bardzo rozciągnięta w czasie co wpływa na to, iż wątki nie tylko rozwijają się powoli, ale również nie posiadają wystarczającej dynamiki, która dostarczyłaby czytelnikowi większych wrażeń.

Cath, czyli nasz główna bohaterka, jest osobą bardzo nieśmiałą i skrytą w sobie introwertyczką. Najprawdopodobniej to właśnie przez to akcja toczy się tak wolno, spokojnie oraz bez żadnych nieprzewidzianych lub stresujących zwrotów fabularnych. Z tego powodu nie powinniśmy mieć pretensji do Rowell, ponieważ praca na tak ograniczonej bohaterce z pewnością była trudna. Nic dziwnego, ponieważ Cath to dziewczyna żyjąca książkami, tak jak większość FanGirl. Przywiązuję większą uwagę do losów jej ukochanych bohaterów niż do tego, co dzieje się za drzwiami jej pokoju. Właśnie dlatego w książce znajdziemy przeplatające się losy Cath oraz Simona Snowa. Jest to bardzo ważna oraz nierozłączna część jej życia. Za to muszę dać autorce ogromnego plusa. Świetnie pokazała ile dla FanGirl znaczą ich idole.


Możliwe, że sięgając po "Fangirl" liczyłam na opowieść, która bardziej by przypominała życie Wren (siostry bliźniaczki Cath). Nic dziwnego, że poczułam się nieco rozczarowana, gdyż siostry mają zupełnie inne charaktery. Zastanawiam się, czy nie jest to celowa działalność Rowell, która chce nam pokazać, iż istnieją 2 typy dziewczyn: te o których się pisze, oraz te o których się pisze. Wystarczy sięgnąć po jakiś typowy młodzieżowy romans, a z pewnością odnajdziemy tam główną bohaterkę, która charakterem, jak i wyglądem przypominać będzie Wren. Opisanie jej zupełnego przeciwieństwa było sporym wyzwaniem, lecz uważam, że Rowell zrobiła to całkiem przyjemnie i trafnie.

Pomimo wolnej akcji książka ma nam do zaoferowania całkiem sporą liczbę wątków, które nadają jej charakteru i niepowtarzalności. Dlatego nie chce nikogo zrazić moją opinią, ponieważ książka jest bardziej wartościowa niż pospolity młodzieżowy romans. Można się w niej doszukiwać drugiego dna oraz różnego rodzaju metafor, jak również pozwala świetnie wczuć się w sytuację Cath i zrozumieć jej postrzeganie świata, postrzeganie świata przez introwertyka. Obowiązkowa lektura każdej FanGirl, więc jeśli należycie do tego zaszczytnego grona, a nie mieliście okazji zapoznać się z "Fangirl" autorstwa Rainbow Rowell to koniecznie to nadróbcie.

Ja tymczasem wracam do czytania, a wam życzę miłego dnia. Pozdrawiam, Nox :)
Udostępnij:

piątek, 21 października 2016

"Załącznik" - Rainbow Rowell

★★★☆☆


Książka Załącznik była pierwszą pozycją z dorobku Rainbow Rowell, którą miałam okazję przeczytać. Po dość dobrych opiniach krążących o Fangirl  i Eleonorze i Parku byłam przekonana, że lektura będzie dla mnie czystą przyjemnością. Jej piękna okładka także podniosła wysokość moich oczekiwań, mimo że wiem, iż nie powinno się oceniać książki po okładce, to uważałam że kiedy coś jest tak piękne na zewnątrz, to środek także musi taki być. Tak właśnie zaliczyłam największe rozczarowanie w mojej książkowej karierze. Może nie powinnam stawiać tak wysoko poprzeczki i wówczas upadek na twarde rozczarowanie nie byłby tak bolesny... 

Zaczynając czytać poznajemy Lincolna O'Neilla, który jest niezadowolony ze swojej pracy, gdyż wyobrażał sobie, iż będzie ona polegać na budowaniu zabezpieczeń sieciowych i odpieraniu ataków hackerów, a faktycznie zajmuje się filtrowaniem emaili innych pracowników i wysyłaniem im upomnień. Pewnego dnia przez zaporę zostają zatrzymane emaile dwóch przyjaciółek - Beth i Jennifer. Ich korespondencja wciąga go do tego stopnia, że nie wysyła im nagany. Dowiadując się o coraz większej ilości spraw osobistych koleżanek z pracy zakochuje się w jednej z nich. Jednak jest już za późno, by tak po prostu wyznać jej miłość.


Powieść jest ogólnie rzecz ujmując ciekawa, ale momentami czytało mi się tak ciężko, że naprawdę całą silną wolą starałam się zostać i przebrnąć przez kolejny rozdział. Osobiście uważam, że jest ona przewidywalna. Zostaje nam tylko czekać na poznanie sposobu, w jaki stanie się nieuniknione. Może to tylko moja opinia, ale to, co Rowell zmieściła na prawie pięciuset stronach można by spokojnie ścisnąć i zmieścić na co najwyżej trzystu.

Bohaterowie także nie budzili mojej sympatii, może poza Beth i Jennifer, które uratowały mnie przed katuszami jakie spotkałyby mnie przy czytaniu tej książki bez nich. Lincoln wywoływał u mnie tylko politowanie i niechęć. Jest on mężczyzną niezdecydowanym, skrzywdzonym przez kobietę i ciągle na nowo rozpamiętującym przeszłość. Do tego dokłada się oczywiście to, że mieszka z matką i nie ma pomysłu na siebie. Matko jak ja nienawidzę takich niezdecydowanych ludzi! Na szczęście im dalej czytałam tym stawał się bardziej ogarnięty i rozumny, a także coraz bardziej się usamodzielniał, co z czasem poskutkowało ociepleniem się moich uczuć do niego. Bohaterzy drugoplanowi i trzecioplanowi nie wywoływali u mnie żadnych głębszych emocji, co prawdopodobnie wynika z krótkiego czasu, kiedy mogłam ich poznać. Jeśli mam określić te, które mi towarzyszyły, to powiem tylko, że były pozytywne.


Sam wątek emaili jest dla mnie bardzo ciekawy. To, że "przekopiowane" zostały wrzucone do książki jest wielkim plusem. Losy bohaterek przedstawione z ich perspektywy były dla mnie ciekawą lekturą. Korespondencja obu pań jest bardzo zabawna i dostarcza rozrywki podczas brnięcia przez tę historię. Ich życie wydaje mi się jedynym nieprzewidywalnym i naprawdę ciekawym elementem książki i gdyby nie on to zdecydowanie przerwałabym czytanie.

Załącznik Rainbow Rowell rozczarował mnie, ale nie powiedziałabym, że jest złą książką. Jeśli podejdziecie do czytania jak do kolejnego romansu okaże się, że po kilkudziesięciu pierwszych stronach naprawdę Wam się spodoba. Jest lekturą przyjemną i zabawną, jednak posiada kilka niedociągnięć, które prawdopodobnie wyolbrzymiłam, gdyż oczekiwałam od tej książki o wiele więcej. Wiem jednak, że to mój błąd i mam nadzieję, że nigdy już go nie popełnię. Jeśli chcecie sami poznać tą historię to koniecznie sięgnijcie po Załącznik.


Tymczasem ja życzę Wam miłego dnia i uciekam czytać.

Udostępnij:

czwartek, 20 października 2016

"Chłopak, który zkradał się do mnie przez okno"-Kirsty Moseley

★★★★☆


Nazwisko autorki Kirsty Moseley (przyznam się bez bicia) było mi obce, więc nie pałałam chęcią do przeczytania jej nowej książki Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno. Co sprawiło, że jednak znalazła się na moim czytniku? To prostsze niż myślicie... Promocja. Kupiłam ją, a po skończeniu Portretu Doriana Graya potrzebowałam czegoś, co mnie odstresuje i pozwoli skończyć myśleć o mojej duszy (ale o tym wkrótce). Tak przeczytałam tę książkę i szczerze mówiąc nie żałuję poświęconego czasu, co więcej cieszę się, że na nią trafiłam. Jest ona idealna na jesień- prosta, skonstruowana w sposób, który pozwala nam szybko czytać i co najważniejsze, miłość bohaterów wyławia nas z depresji wywołanej ciągle padającym deszczem i pochmurnym niebem (na mnie zadziałała fantastycznie).

Książka opowiada o szesnastoletniej Amber, która po traumie z dzieciństwa nie pozwala się nikomu dotknąć. Jedyne osoby, którym ufa to jej mama, brat Jake i przystojny sąsiad Liam. Ten ostatni spędza z nią od ośmiu lat prawie każdą noc. Amber dostrzega zmiany w jego zachowaniu na przestrzeni dnia - w nocy czuły, opiekuńczy i troskliwy, a w dzień arogancki i bezczelny. Główna bohaterka wie, że nie może się w nim zakochać, jednak bardzo ją kusi perspektywa związania się z tym chłopakiem.

Pozycja ta jest jedną z lektur na jeden wieczór, która ma nas odstresować po szkole, studiach czy pracy. Mimo, że porusza tematy trudne i poważne, jak przemoc w rodzinie, to nie skupia na nich dużej uwagi. Jest to jeden z kilku wątków pobocznych. Najważniejszym elementem książki jest jednak sama miłość Liama i
Amber, która pokazuje, że zdolna jest zmienić człowieka i wymóc na nim poświęcenia.

Wiele osób twierdzi, że książka jest zbyt słodka, z czym z bólem serca muszę się zgodzić - jest to jeden z jej głównych minusików.. a zapowiadało się tak świetnie. Bohaterowie są wyidealizowani aż do bólu. Nie ma na świecie ludzi, którzy byliby do siebie idealnie i perfekcyjnie dopasowani. Wierzę w prawdziwą miłość, ale bez przesady... każdy czasem się pokłóci albo ma tej drugiej osoby dość. Jednak autorka najwyraźniej nie pomyślała o tym kreując głównych bohaterów, którzy razem czasem wywoływali u mnie chęć pozostawienia książki i poczytania czegoś cięższego i bardziej realnego. Bohaterowie poboczni też pozostawiali moim zdaniem wiele do życzenia. Umówmy się, perfekcyjni pod każdym względem ludzie po prostu nie istnieją! Może na tym skończę wylewać moje żale dotyczące bohaterów, gdyż mimo idealizacji i kilku momentów, w których musiałam się zatrzymać na dziesięć sekund (lektura jest tak ciekawa, że na dłużej się nie da!) naprawdę polubiłam całą tą zgraję.

Jak dla mnie ogromnym minusem nie do wybaczenia była nierealistyczność. Mogę sobie wmówić, że to możliwe, iż tempo rozwijania się relacji tej dwójki, pomimo problemów Amber wynikających z trudnego dzieciństwa, było bardzo szybkie, ale nigdy nie uwierzę, że przez osiem lat (2922 dni) nikt ich nie przyłapał śpiących spokojnie w łóżku naszej głównej bohaterki.Jest jeszcze kilka szczegółów, których po prostu podarować nie mogę, ale je odkryjecie sami, gdy sięgniecie po Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno.

Może książka pod tymi względami nie jest idealna, ale Kirsty Moseley nadrabia znacznie perfekcyjnie dawkowaną akcją i zwrotami akcji, godnymi nie byle jakiego kryminału. Książka naprawdę wciąga i nie można się od niej oderwać, ponieważ Wasza ciekawość będzie tak silna, że aż nie do opanowania.
Podsumowując plusy i minusy śmiało mogę Wam polecić tę lekturę. Ma nietypową fabułę, osadzona jest w  świecie nastolatki, więc mamy tu też różne ciekawe wątki poboczne związane ze szkołą, co dla mnie jest naprawdę dużym plusem. Nie sądzę, iż zdołacie się oprzeć czarowi roztaczanemu przez bohaterów i ich miłość.  Mam nadzieję, że zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę i sami wyrobicie sobie opinie na jej temat.



Miłego dnia!
Udostępnij: