poniedziałek, 31 października 2016

"Hopeless" - Colleen Hoover

★★★★★


 W końcu postanowiłam przedstawić wam moją perełkę, moją miłość, moje kochanie książkowe. To właśnie po tej lekturze Colleen Hoover podbiła moje serce i stała się jedną z moich ulubionych autorek. Muszę was jednak uprzedzić że w jej książkach albo się zakochacie, albo je znienawidzicie i nie będziecie w stanie ich czytać.

Hopeless urzekła mnie ze względu na swój niesamowity klimat. Nie jest to typowy oklepany romans. Ma w sobie "to coś" czego nie ma żadna inna. Jest  oryginalna i nieprzewidywalna. Zdaję sobie sprawę, że takimi banalnymi testami są przesączone prawie wszystkie recenzję, ale te epitety bezbłędnie opisują Hopeless.

Książka jest napisana w formie dziennika naszej głównej bohaterki Sky. Czytając ją mamy wrażenie, że przeżywamy 2 historie: młodzieńczej miłości oraz tajemniczych wspomnień dziewczyny, z okresu dzieciństwa. Chcąc zrozumieć całą książkę oraz sens miłości naszej dwójki musimy wraz ze Sky odkryć prawdę o jej przeszłości. Ciągła niepewność sprawia, że nie możemy oderwać się od książki. Jej historia dosłownie nas pochłania, a kiedy przeczytamy ostatnie zdanie i odłożymy ją na półkę będziemy szczęśliwi, smutni, zdruzgotani, zestresowani, spokojni... będziemy kompletnie wyciśnięci z emocji, a nasze serce pozostanie przy Holderze i Sky.


Podczas czytania nie mogłam powstrzymać się od drobnych notatek na marginesach, żeby wyładować swoją złość na bohaterów, lub okazać radość. W ten sposób w moim egzemplarzu można znaleźć teksty w stylu: "A teraz wchodzę do książki i ich wszystkich zabijam" lub "Kocham Cię, tylko nie przestawaj", po czym stronę dalej: "Przestałeś... zginiesz, już Cię nie lubię. Nawet nie próbuj mnie przepraszać". Był to jedyny sposób na wyładowanie emocji, którymi byłam przesiąknięta podczas tej lektury. Sami widzicie, że żyłam tą książką i bardziej interesowało mnie co stanie się w następnym rozdziale niż fakt, że jeśli w tym momencie się nie położę to będę spała mniej niż 3 godziny.


Jedynym minusem tej książki jest... okładka. Zdaję sobie sprawę, że nie ocenia się książki po okładce, ale jednak każdy lubi ładne opakowania z jeszcze ładniejszą zawartością. Sam pomysł na umieszczenie takiego zdjęcia był bardzo dobry, ponieważ jasno daje nam do zrozumienia, że w środku znajdziemy opowieść o miłości. Dodatkowo uczucie, którym jest przesiąknięte, czyli troska, odgrywa w tej historii bardzo ważną rolę. Pomimo tych zalet uważam, że angielska okładkę jest zdecydowanie ładniejsza. Nie jest tak ckliwa, jak jej polska odpowiedniczka, co czyni ją zwyczajnie przyjemniejszą dla oka.

Hopeless całkowicie mną owładnęła, więc po jej skończeniu czułam ogromną pustkę i ból. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Na szczęście moja ukochana Colleen Hoover stworzyła tom II, czyli Losing Hope. Oczywiście musiałam dostać ją w swoje łapki, więc po kupieniu jej w dniu premiery wróciłam do domu, otworzyłam moją najnowszą perełkę, poczułam ten piękny zapach nowej książki i... przeczytałam ją na jednym wdechu. Niestety jest to temat na następny raz. Na małą zachętę dostaniecie jeden z moich ulubionych cytatów

Życzę wam miłego czytania, a ja uciekam na spotkanie z Wyśnionymi miejscami. Dobranoc, Nox






Udostępnij:

1 komentarz :

  1. Już od jakiegoś czasu zabieram się za tą Panią, gdyż jest bardzo znaną pisarką. Po Twojej recenzji na pewno się skuszę :) Dziękuję.
    Justyna

    OdpowiedzUsuń